Tego wieczora ulice zdawały się być pogrążone w głębokim śnie. Budynki
straszyły przechodniów ponuro stercząc nad brudną rzeką, pełną śmieci i
niezidentyfikowanych przedmiotów. Mimo, iż zegar pokazywał dopiero
dziewiętnastą panowała ciemność, której rozproszyć nie zdołały nawet
pojedyncze latarnie. Nic dziwnego, że wszędzie dominował mrok, wiosna
stawiała dopiero pierwsze kroki. Marcowa aura chłodnych powiewów
panująca w owym czasie zdecydowanie nie należy do moich ulubionych. Poza
mną i mamą na ulicy nie było żywego ducha, bo trudno żywymi nazwać
tych, którzy nas mijali. Brzmi jak wstęp do opowieści grozy? Skojarzenie
wcale nie jest błędne...
Nowa Ruda nigdy nie była widziana przeze mnie jako miejsce pełne
perspektyw, potencjału, możliwości. Odkąd pamiętam marzyłam o tym, by
wyrwać się do "lepszego świata", poczuć woń tętniącego ambicją miasta.
Moje małe, urokliwe, lecz biedne miasteczko mimo, iż budzi we mnie swego
rodzaju nostalgię niewątpliwie można nazwać Miastem Duchów.
Ludzie toczący się ulicami monotonnym, koślawym krokiem przypominali zombie, tylko że oni zamiast gonić za mózgami podążali w kierunku sklepu monopolowego. Twarze zmęczone, zaniedbane, sine napawały mnie przerażeniem, lecz uczucie, które wtedy mną zawładnęło opisałabym raczej jako rozczarowanie. Czuję się samotna. Pośród osób codziennie spotykanych na ulicach szukam twarzy, tej jednej, która dałaby mi nadzieję na to, że istnieje ktoś taki jak ja. Osoba żądna wiedzy, rozwoju, z zainteresowaniami i z głodnym nowych doświadczeń wzrokiem. Zamiast oczekiwanej otwartości i zrozumienia widzę tłum, żałosną masą przesuwającą się z jednej płytki chodnikowej na drugą, zmierzająca tylko w jednym kierunku - ku upojeniu prostactwem, alkoholem, używkami. Noworudzkie realia dobitnie uświadamiają mi, że miejsce z niegdyś prężnie funkcjonującą kopalnią i zakładami włókienniczymi stało się umieralnią. Próby ukulturalnienia społeczeństwa, zapewnienia rozrywki na poziomie wyższym niż piwo pod trzepakiem są daremne. Ludzie inteligentni uciekają stąd jak najdalej w pogoni za aspiracjami i nie ma się co dziwić, kto chciałby trwać w tak lakonicznym środowisku, w którym sztuka, nauka i dynamika przegrywają z patologicznymi zachowaniami, przemocą, pogardą dla wszelkich wartości. Rzeczą najbardziej dla mnie tragiczną w przekwitaniu Mojej Nowej Rudy okazała się postawa ludzi bliskich mojemu rocznikowi. Tutaj mało kto chce zmiany, a jeśli już znajdzie się osoba, która jej pragnie nie jest w stanie nic zdziałać w pojedynkę. Młodzież woli spędzać czas imprezując, upijając się do nieprzytomności, robiąc dzieci i wychowywać je (a raczej ignorować wychowanie) na kolejne pokolenie niemyślących istot.
Mam świadomość, że ten problem nie dotyczy tylko mojego okręgu. Nierzadko odnoszę wrażenie, że doszło do poważnego błędu, za sprawą którego upodlenie społeczeństwa stało się rzeczą tak powszechną i zwyczajną. A może to po prostu ludzka mentalność...
Photo: Piotr Barański Fotografia
*Wpis wyraża subiektywną opinię oraz odczucia wezbrane pod wpływem impulsu. Nie ma na celu urażenia nikogo.
Świetnie to zobrazowałaś. U mnie w mieście sytuacja wygląda podobnie. Kiedy upadła fabryka, dla której w sumie powstało nasze miasto, ludzie stracili ambicje, radość, a wszystko jest tu szare i zaniedbane.
OdpowiedzUsuńU mnie w wiosce ludzi nie widać, jedynie w sklepach czy osoby które rano idę na stacje aby jechać autobusem do szkoły czy pracy. A potem wracają. Jedynie na imprezach widać ile naprawdę ludzi tu mieszka bo reszta siedzi u siebie w ogrodach i nie wychodzi... Czasami mam wrażenie, że wszystko to tylko iluzja i jeden wielki sen bez ludzi..
OdpowiedzUsuńMożna to zmienić. Trzeba się tylko zorganizować;-)
OdpowiedzUsuńJak to mówią, zmiany zaczynaj od siebie :) Ja jeszcze wierze w ludzi. :)
OdpowiedzUsuńObserwuje i zapraszam do siebie:
zeszminkanaustach.blogspot.com
Piekne te zdjecia i powodzenia
OdpowiedzUsuńSłabe te uogolnianie i sprowadzanie wszystkich i wszystkiego do poziomu rynsztoka.Typowe zachowanie dla pretensjonalnej małolaty która już na starcie przewyższa żółcią WSZYSTKICH mijanych przez siebie mieszkańców.No sorry ale taka narracja już była. WTÓRNE....MOCNO
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nie mieszkam w takim miasteczku, bo chyba bym zwariowała :)
OdpowiedzUsuńŚliczne piszesz! Jak Cię czytam to chcialabym aby tekst się nie kończył.
OdpowiedzUsuńZasmuca mnie to , że tak jest. Nie wie do czego swiat dąży :(
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Ciebie czyta- mimo ze to co napisałaś to prawda, podzielam ze twoje zdanie to istnieje jeszcze druga strona tego miasta, żeby ja odkryć trzeba się znaleźć samemu w zupełnie obcym miejscu.
OdpowiedzUsuńZa pomocą tego posta zilustrowałaś jeden z problemów ówczesnego świata. Podoba mi się, niestety, to, co napisałaś jest prawdziwe, a te zdjęcia są cudowne!
OdpowiedzUsuńhttp://beautifulspacesblog.blogspot.com
Mnie najbardziej przerażają wlaśnie ludzie, młodzież w moim wieku, którzy chcą tylko się bawić, pić i nie mają szacunku dla innych.. :(( niestety
OdpowiedzUsuńhttp://fashioneasiness.blogspot.com/
Też pochodzę z tego miasta, które było opisane w powyższym wpisie i również sądzę, że miasto z roku na rok stawało się coraz bardziej monotonne, ale może coś się kiedyś w nim zmieni? Pomimo tego, że chcę wyjechać z tego miejsca wtedy gdy ukończę szkołę to mam nadzieję, że inni ludzi, np. turyści spostrzegą w nim coś pozytywnego. Trzymam za to mocno kciuki!
OdpowiedzUsuńO kurcze ale ja mam podobnie u siebie :)
OdpowiedzUsuńMega zdjęcia!
Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/06/white-outfit.html
U mnie było podobnie, ale teraz muszę przyznać, że wiele się zmieniło. Po powrocie ze studiów byłam bardzo rozczarowana moim miastem, a teraz bardzo szybko się rozwija i ukulturalnia. Powstają nowe knajpy, księgarnie, fitness cluby, galeria. Remontuja ulice, przebudowano centrum miasta. Może u Ciebie też się coś zmieni. Trzymam kciuki! Zapraszam do mnie na www.sowkaplomykowka.wordpress.com
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! smutny ale prawdziwy post, warto poruszać takie tematy!
OdpowiedzUsuńByło by mi bardzo miło, gdybyś poklikała w ''kliki'' załączone do mojego wpisu! Bardzo mi zależy! Pozdrawiam Serdecznie! https://pluukasiewicz.blogspot.com/2017/07/zaful-bandage-bikini-summer-2017.html
Ech smutne bardzo słowa, ale prawdziwe. Po tytule spodziewałam się jakiejś historii o duchach czy coś podobnego, a tu takie zaskoczenie. Podoba mnie się twój styl pisania
OdpowiedzUsuńPochodzę z podobnego miasteczka w Polsce i to naprawdę przeraża. Jest to moje rodzinne miasto i mam do niego przez to jakiś sentyment, ale nigdy nie chcę tam wrócić na stałe...
OdpowiedzUsuńU mnie w wiosce jest podobnie i to smutne. Na szczescie tez nie zamierzam tu zostawac na dlugo.
OdpowiedzUsuńDlatego ja nie mam nic wspólnego ze swoim miasteczkiem, na studia wyjechałam do Wrocławia, gdzie jest mi dobrze :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis :) Zapraszam do siebie ! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Jestem z okolic i czasami zastanawiam się czy ten brak checi do zmian nie jest jakąś chorobą zakaźną bo rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie.
OdpowiedzUsuńŚwietny wstęp *.* faktycznie jak do jakiejś opowieści :D Jak mam być szczera, to nie słyszałam o takim miejscu. Doskonale cię rozumiem, od zawsze pragnęłam się rozwijać, zatapiać w książkach oraz wyjechać na studia i choćby nie wiem co, będę podążać tym co kiedyś sobie ustaliłam.
OdpowiedzUsuńhttps://odbicie-lustra.blogspot.com/
Świetny post! Chcielibyśmy zamieścić Twój wpis, jeśli to możliwe?
OdpowiedzUsuńSkontaktuj się z nami
+491782610696